Strony: | 1 | ... | 74 | 75 | 76 | 77 | 78 | 79 | 80 | 81 | 82 | 83 | 84 | ... | 118 |
Pewna rodzina byla bardzo smutna z powodu tego,ze ich syn byl kaleka. jezdzil na wozku inwalidzkim. Pewnego pieknego popoludnia zauwazyli reklame w telewizji ze jest w gorach " Magiczne jeziorko " , ktore ma uleczalna. Postanowili namowic syna do sprobowania ale on nie chcial , poprostu nie wierzyl.
Podchodem urzadzajac wycieczke w gory zawiezli go w to miejsce.
Zoorintowal sie o co chodzi ale oni go bardzo poprosili zeby chociaz sprobowal , nic nie ma do stracenia .
Podjechal blizej i zaczail sie w pobliskch krzachach. Patrzy a tu idzie gosc z poparzona twarza, podchodzi do zrodelka i przemywa twarz , kilka sekund i oparzenie znika. Za chwile podrzodzi gosc bez ucha , wsadzil glowe pod strumien wody i po chwili tak sam samo jak poprzednio , ucho odroslo. Mlodzieniec na wozku zaczal pomalu w to wierzyc po tym co zobaczyl ale jeszcze czekal na trzecia osobe.
Pojawia sie trzeci facet bez nogi , wchodzi do wody i za kilka sekund wychodzi z noga. Widzac to inwalida juz nie mogl wytrzymac , chwycil za kolka , pcha , pcha , szybciej i szybciej .. przejechal jak blyskawica przez wode.
Po chwili sie zatrzymal patrzy a tu ma nowe opony.
Dwaj Rosjanie jadą pociągiem transsyberyjskim. Wyszli na korytarz
zapalić.
Jeden mówi: "Zdrastwuj, kuda jedjosz?"
Drugi mówi: "Ja jedu iz Maskwy w Nowysybirsk".
Pierwszy na to: "Charaszo, a ja jedu iz Nowowosybirska w Maskwu".
Palą dalej i po pewnej chwili jeden z nich mówi z zachwytem
w głosie: "Wot kurwa tiechnika!".
Była sobie bomba atomowa, która chciałaby być kulą karabinową.
- Dlaczego - pytały inne bomby atomowe - zamiast cieszyć się ze swojej mocy, chcesz być zwykłą kulą karabinową?
- Ponieważ odczuwam brak osobistego kontaktu z ludźmi.
Dwóch facetów po długiej nocy spędzonej w barze nad ranem wsiada do samochodu. Po kilku minutach w okno pasażera stuka stary mężczyzna.
- Zobacz, w oknie jest duch! - krzyczy pasażer.
Kierowca dodaje gazu, ale twarz nie znika. Przerażony pasażer otwiera okno i pyta:
- Czego chcesz?
- Macie może papierosy? - pyta stary mężczyzna.
Pasażer rzuca przez okno paczkę i krzyczy do kierowcy zamykając ze strachem okno:
- Przyspiesz!
Kilka minut później uspokojeni zaczynają śmiać się i żartować z poprzedniego strachu. Nagle w oknie znów pojawia się ta sama twarz.
- To znowu on! - krzyczy pasażer. Otwiera okno i drżąc ze strachu pyta:
- Tak?
- Macie ognia? - dopytuje się stary mężczyzna.
Pasażer wyrzuca zapalniczkę przez okno i krzyczy:
- Przyspiesz jeszcze!
Kierowca wciska gaz do podłogi, straszliwa twarz znika z okna. Pasażer z kierowcą powoli dochodzą do siebie po spotkaniu z duchem, kiedy w oknie znowu pojawia się postać tego samego starego mężczyzny. Przerażony pasażer otwiera okno i pyta:
- Co znowu?
- Może pomóc wam wyjechać z tego błota?
Byl facet, troche juz starszy, ktory zaczynal miec zaniki pamieci. Kiedys na spotkaniu z przyjaciolmi u niego w domu zaczal
opowiadac, ze teraz leczy sie u dobrego lekarza. na to goscie, ze tez by chcieli i jak ten lekarz sie nazywa?
- No wlasnie mialem na koncu jezyka...pamietacie moze, byl taki grecki poeta, w starozytnosci slepy...
- No byl, Homer. To co ten lekarz nazywa sie Homer?
- Nie, nie! On napisal taka epopeje, o tym jak Grecy sie tlukli i pod jakims miastem ktore postanowili zdobyc...
- No tak, zdobywali Troje. To co, ten lekarz sie jakos podobnie nazywa albo mieszka na takiej ulicy?
- Nie, tam byl taki wodz, tych, no Grekow - taki glowny...
- Agamemnon?
- Ooo! No i on mial brata...
- Menelaosa. Ale co to ma wspolnego z lekarzem??!?
- Zaraz mowie. I tam byltaki wodz trojanski, ktory temu Mene... jakos tam uprowadzil babke.
- Aaaaa, Parys! ten lekarz nazywa sie Parys?
- Nieee! Nie! Ta babka, co on ja uprowadzil to jak miala na imie?
- Helena.
- No wlasnie, Helena!
- Helenkaaaaaaaaaaa - zawolal do zony w kuchni - jak sie nazywa ten moj lekarz?
Ostatnie piętro nowojorskiego wieżowca. Pełno ludzi na dachu. 2 piętra niżej szaleje pożar. Podjeżdża strażak. Sam, nie czekając na posiłki próbuje zaradzić sytuacji: "Skaczcie - będę was łapał!" - woła. Ludzie na dachu przestraszeni nieufnie patrzą na strażaka, ale że pożar był coraz bliżej, więc zdecydowali się na skok. Pierwsza kobieta (jak zawsze najodważniejsze )Strażak na dole - lewo, prawo, lewo, prawo...złapał. Później następną osobę i następną. Na dachu był też murzyn. W pewnym momencie podchodzi do krawędzi i krzyczy: "Teraz ja!!!!'" i skacze. Strażak na dole znowu lewo, prawo, lewo, prawo...nagle odsunął się na bok - czarny BUM na asfalt, a strażak krzyczy do góry: "EEEJJJJ, ALE SPALONYCH TO MI NIE RZUCAJCIE!!!!!"
Mężczyzna kupił sobie nowego mercedesa. Postanowił go przetestować - jedzie drogą 140, 180, 220. Nagle za zakrętu wyjeżdża furmanka. Mężczyzna nie zdążył wyhamować i wjechał w furmankę. Gdy się ocknął zobaczył straszny widok - dwa konie już ledwo dyszą, woźnica ma urwane obydwie nogi ,które leżą obok niego. Wrócił do samochodu ,wyciągnął młotek, podszedł do konia , uderzył go w łeb - koń padł martwy, podszedł do drugiego - uderzył go w łeb - koń padł martwy. Woźnica widząc co się dzieje ,przysunął urwane nogi do siebie i drze się na cały głos :
- Nawet mnie nie drasnęło !!
Dresiarz kupil sobie z salonu, nowiuskiego "MESIKA". Postanowił urzadzic sobie "mala powolna" przejarzdzke po A-1 w tempie "slimaczym" 300km/h. Pocina na trasie raczka na kierownicy, muza w glosnikach, lokiec za oknem itp.Wymija wszystkich NAGLE dostrzega znak - SPEED LIMIT 250. Jak nim trzeplo, ale trudno wytrzyma mandayu nie chce, nowa fura coz zwalnia. Mysli nie tak zle 250 o.k. jedzie dalej a tu znak SPEED LIMIT 200.
- O KU..A! NO CO TO ZA PREDKOSC mandatu nie chce zwalnia, pocina dalej. Nagle SPEED LIMIT 150.
- NO JA WALE PRZECIEZ TO JEST DOBRE DLA ZOLWI CO ZA DEBIL POSTAWIL TEN ZNAK.Trudno bieg 3 zwalnia(i tak powoli schodzimy do SPEED LIMIT 10) - Dres wychodzi z auta kopie w opony cisnienie mu sie podnioslo. Zaczyna pchac autopcha go pcha go..........nagle nmija znak WELCOM THE SPEED LIMIT.
Ksiądz i rabin mieli zderzenie czołowe. Kiedy opadł pył - masakra. Samochodów właściwie nie ma... Z jednego wysiada rabin, lekko potłuczony. Z drugiego ksiądz - parę siniaków. Patrzą na siebie, na samochody - niedowierzanie...
Rabin mówi do księdza:
- To niemożliwe, że żyjemy.
- No właśnie - to musi być znak od Szefa.
- Tak, to znak od szefa, żebyśmy się wreszcie pogodzili.
- Tak, koniec waśni między religiami - decyduje ksiądz.
Rabin (wyciąga piersiówkę):
- Napijmy się, żeby to uczcić.
Ksiądz wziął butelkę, pociagnął parę łyków i oddal rabinowi. Rabin nie napiwszy się zakręcił butelkę i schował.
- A ty?
- A ja poczekam, aż przyjedzie policja!
Kowalski będąc na lotnisku zauważył elektroniczną wagę. Stanął na niej, wrzucił monetę i po kilku sekundach usłyszał:
MA PAN 175 CENTYMETRÓW WZROSTU, WAŻY 78 KILOGRAMÓW I LECI NAJBLIŻSZYM SAMOLOTEM DO PARYŻA.
Zaskoczony Kowalski jeszcze raz stanął na wadze, wrzucił monetę i usłyszał to samo.
Postanowił wypróbować maszynę. Poszedł do toalety, narzucił płaszcz, założył kapelusz, stanął na wadze i wrzucił monetę. Usłyszał:
MA PAN 175 CENTYMETRÓW WZROSTU, WAŻY 78 KILOGRAMÓW I KIEDY SIĘ PAN PRZEBIERAŁ UCIEKŁ PANU SAMOLOT DO PARYŻA.
Strony: | 1 | ... | 74 | 75 | 76 | 77 | 78 | 79 | 80 | 81 | 82 | 83 | 84 | ... | 118 |